piątek, 6 czerwca 2014

Tatuaże w pracy - przedmiot dyskryminacji?

Coraz częściej ludzie decydują się na zrobienie sobie tatuażu. Dzieje się tak zwłaszcza wśród osób młodych, które są mniej konserwatywne i nie boją się trochę „zaszaleć”. Jak fakt posiadania tatuażu ma się do sytuacji na rynku pracy?


Większość przeprowadzonych badań i obserwacji daje jasny wniosek: tatuaże są sporym utrudnieniem dla poszukujących pracy. Wytatuowane jednostki zatrudnia się mniej chętnie, częściej się zwalnia oraz z reguły prosi się o to, żeby w miejscu pracy przykryły czymś tatuaż. Można to nazwać dyskryminacją ze względu na wygląd czy nie można?

Jak by nie patrzeć, nikt się z tatuażem nie rodzi. Zrobienie sobie „dziary” to swobodny wybór danej osoby. I taka osoba powinna liczyć się z tym, że w niektórych kręgach może nie być odbierana zbyt entuzjastycznie.

W Polsce tatuaż najczęściej kojarzy się ze środowiskiem więziennym, przestępcami, patologią, gangiem. Nic więc dziwnego, że wielu, idąc za tym stereotypem, postrzega osobę wytatuowaną jako niegodną zaufania, stanowiącą zagrożenie, zbuntowaną. Oczywistym jest, że wytatuowany osobnik może posiadać o wiele wyższe kompetencje niż ktoś, kto sobie tatuażu nigdy nie zrobił. Jednak tak właśnie funkcjonują stereotypy – upraszczają rzeczywistość i spychają wszystko do mało skomplikowanych schematów.

Rzecz jasna, sporo zależy od tego, jak wygląda tatuaż. Mały motylek nie zrobi takiego negatywnego wrażenia jak wielka, zakrwawiona czaszka otoczona nożami. Skoro ktoś tatuuje sobie na ciele sceny niesmaczne, obsceniczne i nieprzyjemne, z dużym powodzeniem można wnioskować o tym, że ma jakieś problemy z funkcjonowaniem w świecie i że nie można w pełni ufać jego stabilności umysłowej. A więc tym samym wydaje się dosyć niepewnym kandydatem, zwłaszcza na odpowiedzialne stanowisko.

Również liczy się to, gdzie widnieje obrazek. Jeżeli łatwo można przykryć tatuaż ubraniem, pracodawcy nie powinni robić dużo szumu z samego faktu posiadania tatuażu. Ale jeżeli tatuaż powstał w takim miejscu, że mimo najszczerszych chęci zamaskować się go nie da – cóż, tutaj wielu pracodawców może nie być wyrozumiałych. Właściwie trudno im się dziwić. Nawet jeśli sami nic do tatuażu nie mają, trzeba mieć na uwadze to, co powie klient. A wśród klientów na pewno znajdzie się spora rzesza, która jest tatuażom nieprzychylna.

W związku z powyższym wytatuowana osoba może mieć spore problemy ze znalezieniem pracy wymagającej kontaktu z klientem. Chyba że będzie to praca w miejscu, gdzie tatuaże idealnie pasują i poprawiają, a nie psują wizerunek danej jednostki. Chodzi tu na przykład o stanowisko sprzedawcy akcesoriów motocyklowych.

To, czy osoba z tatuażem zdobędzie pożądane stanowisko, zależy w dużej mierze od wieku pracodawcy. Starsi ludzie z reguły są częściej negatywnie nastawieni do tatuaży, natomiast młodsi zazwyczaj przymykają oko na takie rzeczy, bo sami dobrze pamiętają niedawne wybryki młodości.

Co prawda tatuaże przyjmuje się lepiej niż miało to miejsce kilka lat temu, jednak wciąż dla wielu są one sygnałem (słusznym bądź niesłusznym), że z wytatuowaną osobą lepiej w bliższe relacje nie wchodzić. W sytuacji, gdy wizerunek firmy buduje się na podstawie wizerunku pracowników, nie ma co się dziwić pracodawcom, że wolą zatrudnić kogoś, kto jest tatuaży pozbawiony. Trudno to raczej nazwać dyskryminacją. Kiedy ktoś decyduje się na tatuaż, powinien być świadom konsekwencji, jakie ta decyzja za sobą niesie, także w życiu zawodowym.

Tak, wiem, powinny się liczyć umiejętności i kompetencje osoby, a nie to, jak ona wygląda. Jednak nie wolno zapominać o efekcie pierwszego wrażenia, w którym wygląd odgrywa rolę kluczową. No i nie należy lekceważyć siły oddziaływania stereotypów; są one wyjątkowo trudne do wykorzenienia.

piątek, 30 maja 2014

Wolontariat - dlaczego warto?

Działacie w wolontariacie? A może nie macie czasu? Nie czujecie potrzeby? Boicie się nowego i nieznanego? Wolontariat kojarzy się Wam jedynie z pomaganiem osobom ciężko dotkniętym przez los? Niekoniecznie. Wolontariat, rzecz jasna, bazuje na niesieniu pomocy potrzebującym, ale można z niego wyciągnąć także wiele dla siebie. I to zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym.

Muszę przyznać, że praktycznie od zawsze bycie wolontariuszem kojarzyło mi się jedynie z pomaganiem innym, obserwowaniem ludzkiego cierpienia, poświęcaniem dużej ilości czasu na zbiórki żywności, happeningi i inne akcje. A jako osoba dosyć egoistycznie nastawiona do świata stwierdziłam, że to absolutnie nie dla mnie. Dwa lata temu do wolontariatu wciągnęła mnie koleżanka. Z trudem, ale jednak. I co? Pozostałam po dziś dzień.

Co mnie przekonało? Opowiem o tym poniżej.

Po pierwsze, znacznie wzbogaciłam swój zakres kompetencji miękkich. Umiejętność pracy pod presją czasu, radzenie sobie ze stresem, wykonywanie wielu czynności naraz, kreatywność, znajdowanie nowych rozwiązań dla zaistniałych problemów, bardzo dobra organizacja czasu - to tylko niektóre z nich. Oprócz tego w dużym stopniu zwalczyłam nieśmiałość, poprawiłam jakość komunikowania się z otoczeniem i przyzwyczaiłam się do szybkiego wchodzenia w interakcje z innymi ludźmi.

Po drugie, mam możliwość rozwoju swoich zainteresowań. Wybrałam grupę wolontariacką, która skupia się głównie na organizacji wydarzeń kulturalnych, czyli mogę robić to, co lubię i mam spore zaplecze w postaci środków finansowych i chętnych osób. Z pomocą wolontariuszy sprawnie przygotowałam kilka konferencji poświęconych Dalekiemu Wschodowi - mojemu najukochańszemu hobby.

Po trzecie, nabyłam bardzo dużo kompetencji zawodowych, które znacznie ułatwiają poruszanie się po meandrach rynku pracy, a także poprawiają jakość pracy zawodowej. Nie chodzi jedynie o wspomniane wyżej kompetencje miękkie, ale również o naukę praktycznych umiejętności, np. tego, jak właściwie napisać projekt albo zdobyć sponsorów.

Po czwarte, wolontariat stał się idealnym sposobem na podrasowanie CV. Gdy rubryka z doświadczeniem zawodowym wygląda dosyć ubogo, można to nadrobić wpisem o wolontariacie. W ten sposób udowadniam potencjalnym rekruterom, że lubię podejmować inicjatywy, działać i rozwijać się oraz że poświęcam dużo uwagi temu, co dla mnie ważne. Poza tym spokojnie można wypisać w dokumentach aplikacyjnych wspomniane przeze mnie kompetencje miękkie albo zakres umiejętności, jakie wolontariat pozwolił nabyć.

Po piąte, dzięki mniej lub bardziej regularnemu pojawianiu się na spotkaniach wolontariuszy, mogłam poznać nowych ludzi i zawrzeć nowe przyjaźnie. Naprawdę, spora część poznanych wolontariuszy okazała się niesamowita i radością spędzam z nimi czas.

Po szóste, wolontariat to po prostu dobra zabawa. Jako wolontariusze mamy organizowane szkolenia lub wyjazdy integracyjne. Co prawda często poruszamy tam trudną tematykę. Jednak również bawimy się w sposób nieskrępowany, a co więcej - zazwyczaj wyciągamy z tych ekscesów wiele pożytecznych wniosków. Robiłam mnóstwo mniej lub bardziej dziwnych rzeczy: budowałam wieżę z makaronu i jadalnych pianek; tworzyłam pojazd latający z balonów, sznurka taśmy i piór; jadłam czekoladę widelcem na czas, okutana w szal, czapkę i grube rękawice; biegałam po ulicy przebrana za robota. Brzmi niepoważnie? Możliwe, ale wolontariat przecież nie musi być cały czas poważny.

Podsumowując, wolontariat nie musi być jedynie pomaganiem innym; to jednocześnie pomaganie sobie. Nawet egoiści mogą się odnaleźć w tej działce. Wystarczy trafić do właściwej grupy wolontariackiej, tak jak ja trafiłam.


Nie zapominajmy, jak wiele wolontariat daje nam w rozwoju osobistym. Możemy nabyć i udoskonalić szeroki wachlarz cech i umiejętności sprawiających, że człowiek staje się lepszy. Wolontariat znacznie ułatwia także rozwój zawodowy. Wpisanie sobie aktywności wolontariackiej w CV daje nam dodatkowe punkty. Wolontariat jest jasnym potwierdzeniem na to, że faktycznie mieliśmy szansę nabyć te zdolności, o których rozpisujemy się w liście motywacyjnym.

piątek, 23 maja 2014

Prokrastynacja - co? jak? dlaczego?

Już dawno temu miałam napisać ten post, ale wciąż odkładałam na później… Ilu z Was ma tendencję do zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę? Istnieje bardzo ładne słowo na określenie takiego stanu rzeczy: prokrastynacja.

Prokrastynacja to skłonność do permanentnego przekładania zaplanowanych czynności na potem. Klasycznemu prokrastynatorowi bardzo trudno jest zabrać się do pracy. W związki z tym odkłada obowiązki i odkłada, aż zostają mu one do wykonania na ostatnią chwilę. Gorzej: niekiedy odkładanie prowadzi do tego, że zamierzone działania nie są wykonane w ogóle, bo deadline minął.

Prokrastynatorom często przyczepia się etykietkę leni i osób pozbawionych jakiejkolwiek ambicji. Jednak to nie do końca tak wygląda. Osoby dotknięte prokrastynacją to zazwyczaj perfekcjoniści. Bojąc się popełniania mniejszych lub większych błędów, nie podejmują działania w ogóle, bo przynajmniej w ten sposób nie zrobią niczego źle. Albo tłumaczą sobie, że potrzebują więcej czasu na zastanowienie się i dogłębne przemyślenie zagadnienia.

Z tego powodu kiedy już muszą zrobić to, co mieli zaplanowane, okazuje się, że czasu brak i trzeba pracować w tempie maksymalnie przyspieszonym. Nic więc dziwnego, że wiąże się to z ogromną dawką stresu i obciążenia psychicznego. Poza tym w pośpiechu poziom efektywności pozostawia wiele do życzenia.

Prokrastynacja to znaczne utrudnienie dla funkcjonowania. Człowiek sam rzuca sobie kłody pod nogi. Blokuje w sobie chęć do działania. Wciąż szuka wymówek i tłumaczeń dla swojego braku działania. Co więcej: święcie wierzy we wszystkie wymówki. Oczywiście stale obiecuje sobie, że w przyszłości zmieni sposób postępowania. I, niestety, zazwyczaj nic z tego nie wychodzi, a prokrastynator jak odwlekał, to dalej odwleka. Przez to bezsilność i zniechęcenie narastają.

Oczywiście prokrastynacja nie dominuje w życiu każdej jednostki. Jednak każdy z nas ma w sobie przynajmniej odrobinę prokrastynatora w którejś z dziedzin życia: pracy zawodowej, życiu rodzinnym, relacjach ze znajomymi. Co prawda taka odrobina nie dezorganizuje życia, ale jeżeli odkładanie wszystkiego na potem staje się notoryczne, można mówić o sporym problemie.

Spójrzmy na przykład na taką sytuację: Pan Marian w wyniku redukcji etatów został bezrobotny i musi szukać nowej pracy. Ale jest ambitny, nie chce byle czego. Z tego powodu postanowił, że jego CV musi być wyjątkowe, dopracowane w każdym szczególe, perfekcyjne, rzucające potencjalnego rekrutera na kolana. Więc pan Marian uznał, że takie profesjonalne CV nie może być wykonane na szybko, że wymaga zastanowienia i wielu godzin pracy.

I co robi pan Marian? Od sześciu miesięcy nie znalazł nowej pracy. Co więcej, nawet nie zaczął jej szukać i żyje z oszczędności. Dlaczego? Bo pan Marian jeszcze nie napisał swojego CV, gdyż wciąż odkłada to na lepszą chwilę, kiedy będzie mu się lepiej myślało i kiedy będzie na tyle kreatywny, że stworzy idealne CV. W ten sposób sam blokuje swoje szanse na ponowne uzyskanie zatrudnienia. Im dłużej zwleka, tym trudniej mu będzie zacząć. I tym gorzej będzie wyglądało jego CV, w którym pojawi się wielka luka w rubryce z doświadczeniem zawodowym.

Cóż pozostaje poradzić? Kto zdiagnozował u siebie prokrastynację, powinien za wszelką cenę ją zwalczać. Niestety nie ma prostej recepty na pozbycie się tej tendencji. Pozostaje praca nad sobą i uświadomienie sobie, że nadmierna perfekcja nie zawsze jest wskazana.

Co może zrobić pan Marian? Wziąć się w garść (łatwo powiedzieć!) i napisać w końcu jakiekolwiek CV. Może również, skoro sam sobie nie radzi, zlecić pisanie CV profesjonalistom. Dzięki temu będzie miał pewność, że jego CV faktycznie będzie realizowało wysokie standardy i zostanie dopasowane do potrzeb rynku. Firm realizujących pisanie CV na zamówienie jest wiele. Ja z czystym sumieniem mogę polecić KreAktywne CV, gdzie sama mam przyjemność uczestniczyć w tworzeniu dokumentów aplikacyjnych. Grunt, żeby prokrastynator zmobilizował się wystarczająco, aby wypełnić formularz zgłoszeniowy.


Oczywiście KreAktywne CV to dobre rozwiązanie nie tylko dla prokrastynatorów. To świetne rozwiązanie dla każdego, kto chce mieć profesjonalne CV, a sam nie do końca sobie radzi z jego napisaniem.

piątek, 2 sierpnia 2013

Pierwsze wrażenie

Pierwsze wrażenie to istotny czynnik dotyczący kontaktów międzyludzkich. Na czym ono polega? Otóż na tym, że na podstawie dosłownie chwili człowiek kreuje w swojej głowie wyobrażenie na temat nowo napotkanej osoby, a potem dosyć kurczowo się owego wyobrażenia trzyma. Niektórzy badacze twierdzą, że efekt pierwszego wrażenia kształtuje się w czasie od 4 do 6 sekund, inni – że od 0,1 do 30 sekund. Tak czy siak wyraźnie widać, jak krótki to przedział czasowy. Należy być świadomym, że te parę sekund może zaważyć w znaczący sposób na dalszych relacjach ze świeżo poznaną osobą.

Jako że pierwsze wrażenie jest wynikiem tylko paru sekund, oczywiste wydaje się, że działa głównie na podstawie zmysłu wzroku. Widzimy obcą osobę i niemal natychmiast wyrabiamy sobie pogląd na temat tego, jaka ona jest i jakie ma cechy charakteru. A o wszystkim wnioskujemy, bazując na tym, jak się ta osoba prezentuje w chwili poznania. Dlatego w przypadku pierwszego wrażenie nie liczą się słowa, ale wygląd i gesty. Ktoś może być niezwykle uprzejmy, inteligentny i błyskotliwy, ale zanim damy mu szansę wypowiedzenia się i przekonania do niego, już wyrobimy sobie określony pogląd na jego temat. A jeśli ten pogląd będzie negatywny, zaobserwowaną potem uprzejmość, inteligencję i błyskotliwość potraktujemy tak, że w jakiś sposób będzie potwierdzała nasz pejoratywny odbiór innej osoby. Tak to działa. Brzmi nieracjonalnie? Cóż, trudno. Pierwsze wrażenie ma niewiele wspólnego ze zdrowym rozsądkiem i logiką. Za to bazuje na emocjach, uprzednim doświadczeniu, intuicji i skojarzeniach.

Pierwsze wrażenie powstaje na bazie chwili, jednak jest niezwykle trwałe i odporne na zmiany. Dlaczego? Gdyż tworzymy sobie określony schemat odnośnie innej osoby. A tak się składa, że my, ludzie, bardzo niechętnie zmieniamy raz ustalone schematy. Wolimy usilnie dopasowywać dalsze informacje tak, aby jakoś pasowały do schematu, niż uświadomić sobie, że się myliliśmy. Dlatego też często dochodzi do tego, że nie zauważamy tych danych, które mogłyby mieć wpływ na zmianę schematu, a za to łatwiej spostrzegamy to, co mogłoby ów schemat umocnić.

Musimy zdawać sobie sprawę, że to, jak się zaprezentujemy innym, będzie wpływało na spostrzeganie nas. Na kilka sekund pierwszego wrażenia składa się to, co robimy świadomie i nieświadomie. Starajmy się kontrolować nasze zachowanie na tyle, na ile to jest możliwe, aby wypaść tak dobrze, jak chcemy. Ale uwaga: każdy człowiek jest inny i inaczej odbiera rzeczywistość. Dla każdego co innego ma znaczenie. To, że według nas określony wygląd i styl jest pozytywny, wcale nie oznacza, że przez inną osobę zostanie odebrany tak samo. Na przykład schludny, porządny, konserwatywny ubiór jednym kojarzy się z kompetencją i elegancją, a dla innych jest po prostu wyrazem sztywniactwa, nudy i braku kreatywności.

Jeśli chcemy kształtować to, jak odbierają nas inni, musimy również pamiętać, żeby prezentując siebie w określony sposób, nie utracić własnej tożsamości. Przecież wolimy, żeby inni lubili nas za to, jacy jesteśmy, a nie za cechy, które nie mają nic wspólnego z nami, ale które usilnie przedstawiamy. Warto też się pilnować przed zaszufladkowaniem w tylko jednej jedynej kategorii, bo potem będzie nam niesamowicie ciężko się z tego wyrwać.

Jednym z obszarów, gdzie pierwszy wygląd ma niebagatelne znaczenie, jest rozmowa kwalifikacyjna. Co prawda już samo CV to jakiś przyczynek do uformowania się pierwszego wrażenia, ale główne znaczenie odgrywa sama rozmowa z potencjalnym pracodawcą. Jeśli kandydat wejdzie do pokoju zgarbiony przygaszony i będzie wykonywać nerwowe gesty, to chociażby potem mówił z sensem i prezentował bogaty dorobek zawodowy, w świadomości pracodawcy może zakiełkować uczucie, że ów kandydat nie nadaje się na dane stanowisko. A wszystko jest wynikiem paru sekund na samym starcie.

Andrzej Sapkowski słusznie prawi, że: Nigdy nie ma się drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie. Dlatego pamiętajmy! Pierwsze wrażenie kształtuje się tylko raz! Nie zmarnujcie tej szansy! Jeśli pierwsze wrażenie na temat danej osoby będzie pozytywne, ta osoba jest potem przychylniej traktowana i lepiej oceniana. Łatwo wybaczyć jej drobne wpadki i potknięcia. A jeśli wrażenie okaże się negatywne, człowiek może stawać na głowie, a i tak nie zmieni zdania o sobie. A jeśli zmieni, to dopiero kosztem wielu wysiłków i czasu.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Przyszłościowe zawody

Jak skutecznie odnaleźć się na współczesnym rynku pracy? Które zawody w najbliższych latach okażą się pożądane? Gdzie składać CV? W jakich sektorach będzie można z łatwością znaleźć dobrze płatną pracę? Analizując trendy, można wyróżnić kilka podstawowych dziedzin i występujące w ich obrębie zawody.

Przede wszystkim należy wspomnieć o internecie, który rozwija się prężnie i będzie rozwijał się dalej. Dzisiaj niemożliwością jest wyobrażenie sobie funkcjonowania społeczeństwa bez internetu. Dlatego poszukiwani są i będą wszelkiego rodzaju specjaliści w tej dziedzinie.
Warto chociażby wymienić zawód specjalisty od cloud computing zwanego inaczej ekspertem od przetwarzania danych w chmurze bądź specjalistą od outsorcingu zasobów informatycznych do zewnętrznych usługodawców. Brzmi interesująco, nieprawdaż? A czymże się taki człowiek zajmuje? Odpłatną dostępnością produktów IT w internecie. Co prawda w tej dziedzinie radzą sobie najlepiej informatycy i programiści, ale coraz częściej ta dziedzina otwiera się również dla ekonomistów i socjologów.

Drugą rozwojową dziedziną jest zdrowie i medycyna. Obecnie obserwujemy zwiększenie starzenia się społeczeństwa. Dodatkowo za postępem cywilizacyjnym podąża rozwój chorób cywilizacyjnych. Ludzie żyją dłużej i chcą zadbać o to życie, dlatego coraz częściej postanawiają zdrowo się odżywiać i uprawiać sport. Medycyna rozwija się szybko i intensywnie, dlatego coraz częściej wykorzystuje nowe technologie i inwestuje w badania naukowe.
Dla kogo praca stoi otworem? Na przykład dla opiekuna medycznego. Zawód ten ma bardzo dużą szansę rozwoju, patrząc na tempo starzenia się społeczeństwa. Prognozy jasno wskazują, iż w przyszłości wzrośnie odsetek osób starszych, wymagających wsparcia medycznego. A przecież nie tylko ludzie starsi potrzebują pomocy medycznej i usług pielęgnacyjno-opiekuńczych. I, co ważne, w zawodzie opiekuna medycznego niepotrzebne jest ukończenie kilkuletniego kierunku medycznego (wystarczy szkoła policealna), chociaż dogłębna znajomość medycyny i najnowszych nowinek medycznych może znacznie ułatwić pracę.
Innym zawodem robiącym furorę na rynku jest dietetyk. Jak by nie patrzeć, ludzie potrzebują pożywienia, aby przeżyć. Obecnie coraz częściej zwracają uwagę  na to, co jedzą.  Fast foody przestają być popularne, w cenie jest zdrowe jedzenie. Dodatkowo spora część społeczeństwa zmaga się z otyłością. Problemem jest również brak ruchu. To idealne pole dla ludzi znających się na zdrowym żywieniu, stosowaniu suplementów diety, odchudzaniu. Dietetykiem można być i w szpitalach, i w klubach fitness, i na czyjeś indywidualne zlecenie. Przygotowanie specjalnego jadłospisu można oferować zarówno osobom chorym, jak i zupełnie zdrowym.
Na uwagę zasługuje też specjalista do spraw uzależnień. Zmaganie się z różnego rodzaju nałogami to poważny problem współczesności. A cały czas pojawiają się nowe „holizmy”. Kiedyś mówiło się głównie o alkoholizmie, teraz mamy do czynienia na przykład z zakupoholizmem, pracoholizmem, netoholizmem… Osoby zaznajomione z ludzką psychiką będą miały tu szerokie pole do popisu. A ci, którzy wpadli w sidła nałogu i sobie ten fakt uświadomią, będą skłonni zrobić wiele, aby wrócić do formy.

Następną dziedziną, którą warto wymienić, są finanse. Sektor usług finansowych, między innymi ubezpieczenia i bankowość, wciąż ma się dobrze. Coraz silniej oddziałują na niego technologie informacyjne.
Jakie zawody są w cenie? Przykładowo doradca inwestycyjny. Tutaj potrzebna jest wiedza z zakresu rynku kapitałowego i obrotu papierami wartościowymi. Doradca, jak sama nazwa wskazuje, udziela rad i wskazówek. Na jaki temat? Odnośnie tego, jakie transakcje zawrzeć i które papiery wartościowe nabyć, a których nie.
Natomiast analityk finansowy analizuje dane finansowe wypływające z różnych źródeł i na ich podstawie snuje własne prognozy. Musi posiadać bogatą wiedzę z zakresu ekonomii i mieć zdolność logicznego myślenia i wyciągania wniosków.

Na koniec jeszcze jedna interesująca dziedzina: fauna. Wiele osób posiada swoje zwierzątka domowe. Niekiedy właściciele traktują pupila na równi z ludźmi, a nawet lepiej. Starają się zaspokajać wszystkie potrzeby ukochanego pieska lub kotka, zarówno te istniejące, jak i wymyślone. Wydają majątek na różnego rodzaju akcesoria i usługi mające zwiększyć szczęście zwierzęcia.
Wielu właścicieli jest w stanie wydać sporo pieniędzy, aby ich piesek wyglądał zjawiskowo. To szerokie pole do popisu dla groomera, czyli psiego fryzjera. Ma za zadanie strzyżenie i modelowanie sierści, podcinanie pazurów,  dobór psich perfum. W cenie są również wszelkiej maści szampony i odżywki dla zwierząt, które zazwyczaj kosztują sporo więcej niż te dla ludzi. Na rozwój zawodu groomera ma też wpływ coraz silniejsze dążenie do sterylności i usuwania brudu, więc dba się o to, aby również pies był zdezynfekowany, higieniczny i pachnący.
No i nie zapominajmy o roli psychologa zwierzęcego, zajmującego się wrażliwą psychiką czyjegoś pupila. Okazuje się, że nasi bracia mniejsi również przeżywają swoje lęki, problemy i niepokoje. Albo właściciel usilnie wierzy, że zwierzątko potrzebuje pomocy specjalisty. Psycholog zwierzęcy może pomóc pupilom w osiągnięciu spokoju psychicznego i to za niemałą kwotę płaconą przez właścicieli. A zwierzę i tak się nie poskarży, jeśli opieka psychologiczna nie spełni jego oczekiwań.

Oczywiście temat nie został całkowicie wyczerpany. Powstaje mnóstwo nowych, rozwijających się zawodów, które mają szansę niedługo zdominować rynek pracy. Jak będzie to wyglądało za kilka lat? Czas pokaże. A już teraz warto się zainteresować trendami i założyć własną firmę lub składać CV na stanowiska, które mają szanse rozwoju.