piątek, 27 czerwca 2014

Co zrobić z CV, gdy brak w nim doświadczenia zawodowego?

Kiedyś w końcu przychodzi ten czas, że trzeba napisać swoje pierwsze CV. Niektórym to przychodzi łatwiej, innym trudniej, jednak ostatecznie każdy jest w stanie wypisać najważniejsze informacje odnośnie swojej ścieżki zawodowej i posiadanych kompetencji. Jednak co zrobić w sytuacji, gdy doświadczenia brak i napisane CV zajmuje jedynie kilka marnych linijek? Poniżej przedstawiam kilka mniej lub bardziej błyskawicznych metod na urozmaicenie CV.

Działacie bądź działaliście w wolontariacie? To nie tylko szansa na pomaganie innym, ale również rewelacyjny wpis do CV. Wolontariat daje możliwość udziału w wielu różnorodnych akcjach, w wyniku których można zdobyć szeroki wachlarz umiejętności, w tym także stricte zawodowych. Dlatego jeżeli ktoś miał kontakt z wolontariatem, koniecznie powinien dopisać ten fakt do CV. A jeżeli nie miał – cóż, chęć podrasowania CV raczej nie powinna być główną motywacją do szybkiego wstąpienia w szeregi wolontariuszy. Jednak nigdy nic nie wiadomo, może tego typu powody z czasem przerodzą się w bardziej bezinteresowne.

Równie istotne są wszelakie kursy i szkolenia. Pokazują, że kandydat lubi rozwijać swoje zdolności oraz zdobywać dodatkową wiedzę. Z tej działki mogą korzystać przede wszystkim studenci, dla których darmowych szkoleń nie brakuje. Ale czasem warto też zainwestować parę złotych w płatne kursy. Przekłada się to bowiem na cenne doświadczenie.

Poza zwykłymi szkoleniami warto poszukać także kursów online. Żeby zdobyć certyfikat takiego kursu, nie trzeba nawet wychodzić z domu, a kolejny wpis do CV jest.  Tylko, rzecz jasna, warto celować w te kursy, za którymi stoi jakaś kompetentna firma bądź osoba. Inaczej tego typu świstek wielkiej wartości mieć nie będzie.

W wielu branżach istotny element CV to znajomość języków obcych. Tutaj nie da się zdobyć umiejętności „na już”, ale może warto się zastanowić, czy nie zacząć nauki jakiegoś języka? Wymaga to, rzecz jasna, pewnych nakładów czasu i finansów, ale może znacząco polepszyć możliwości rozwoju zawodowego.

Co jeszcze można wpisać do CV? Wiele osób zapomina o umiejętności obsługi różnego rodzaju programów komputerowych . Pozycja pojawiająca się w dokumentach aplikacyjnych najczęściej to znajomość pakietu MS Office. Ale istnieje tyle innych programów, z którymi wielu miało styczność. Studiowaliście na psychologii? Więc na pewno macie w małym paluszku nawigację programu statystycznego SPSS. A może ogarniacie Photoshopa, bo potrzebowaliście się nauczyć retuszowania zdjęć? Warto chwilę usiąść i się zastanowić nad tym, z którymi programami miało się styczność.

Warto wyeksponować w CV niektóre przedmioty poznawane na studiach. Część zajęć obowiązkowych oraz fakultetów z pewnością poza teorią zawierała naukę jakichś przydatnych umiejętności, o których można wspomnieć w CV. Kilka miesięcy jakichś zajęć na pewno pozostawiło w głowie wiele przydatnych treści.

A co z udziałem w organizacjach? Kołach naukowych, chórach, treningach sportowych itd.? Jeżeli macie w tej kwestii czym się pochwalić, to jest to niemalże obowiązkowy wpis do CV.

Czasami warto wpisać w CV swój temat pracy magisterskiej. Ale jedynie wtedy, gdy wnosi on coś istotnego, a więc w dużym stopniu łączy się z wymarzoną pracą albo przedstawia kwestie istotne dla danej branży. Praca, która została napisana tylko dla napisania, nie musi być wyróżniana w CV oddzielnym wpisem.

Na koniec wspomnę, że dobrze jest zastanowić się nad zainteresowaniami. Najczęściej w CV pojawiają się następujące: muzyka, literatura, sport, psychologia, film, fotografia. Wszystko ładnie, ale wpisanie takich elementów nic nie wnosi. Lepiej już wpisać więcej konkretów: muzyka japońska, literatura hiszpańska, boks, teorie grup społecznych, twórczość Tarantino, wykonywanie zdjęć portretowych. A może macie jakieś hobby, które zaintryguje pracodawcę? Byle tylko było zgodne z prawdą i akceptowalne społecznie. Uwierzcie, ale zainteresowania naprawdę mogą pomóc w zdobyciu pracy.


Oczywiście wymienione sposoby nie zastąpią w pełni doświadczenia zawodowego. Mimo to wiele pomogą w krążeniu po meandrach rynku pracy.

piątek, 6 czerwca 2014

Tatuaże w pracy - przedmiot dyskryminacji?

Coraz częściej ludzie decydują się na zrobienie sobie tatuażu. Dzieje się tak zwłaszcza wśród osób młodych, które są mniej konserwatywne i nie boją się trochę „zaszaleć”. Jak fakt posiadania tatuażu ma się do sytuacji na rynku pracy?


Większość przeprowadzonych badań i obserwacji daje jasny wniosek: tatuaże są sporym utrudnieniem dla poszukujących pracy. Wytatuowane jednostki zatrudnia się mniej chętnie, częściej się zwalnia oraz z reguły prosi się o to, żeby w miejscu pracy przykryły czymś tatuaż. Można to nazwać dyskryminacją ze względu na wygląd czy nie można?

Jak by nie patrzeć, nikt się z tatuażem nie rodzi. Zrobienie sobie „dziary” to swobodny wybór danej osoby. I taka osoba powinna liczyć się z tym, że w niektórych kręgach może nie być odbierana zbyt entuzjastycznie.

W Polsce tatuaż najczęściej kojarzy się ze środowiskiem więziennym, przestępcami, patologią, gangiem. Nic więc dziwnego, że wielu, idąc za tym stereotypem, postrzega osobę wytatuowaną jako niegodną zaufania, stanowiącą zagrożenie, zbuntowaną. Oczywistym jest, że wytatuowany osobnik może posiadać o wiele wyższe kompetencje niż ktoś, kto sobie tatuażu nigdy nie zrobił. Jednak tak właśnie funkcjonują stereotypy – upraszczają rzeczywistość i spychają wszystko do mało skomplikowanych schematów.

Rzecz jasna, sporo zależy od tego, jak wygląda tatuaż. Mały motylek nie zrobi takiego negatywnego wrażenia jak wielka, zakrwawiona czaszka otoczona nożami. Skoro ktoś tatuuje sobie na ciele sceny niesmaczne, obsceniczne i nieprzyjemne, z dużym powodzeniem można wnioskować o tym, że ma jakieś problemy z funkcjonowaniem w świecie i że nie można w pełni ufać jego stabilności umysłowej. A więc tym samym wydaje się dosyć niepewnym kandydatem, zwłaszcza na odpowiedzialne stanowisko.

Również liczy się to, gdzie widnieje obrazek. Jeżeli łatwo można przykryć tatuaż ubraniem, pracodawcy nie powinni robić dużo szumu z samego faktu posiadania tatuażu. Ale jeżeli tatuaż powstał w takim miejscu, że mimo najszczerszych chęci zamaskować się go nie da – cóż, tutaj wielu pracodawców może nie być wyrozumiałych. Właściwie trudno im się dziwić. Nawet jeśli sami nic do tatuażu nie mają, trzeba mieć na uwadze to, co powie klient. A wśród klientów na pewno znajdzie się spora rzesza, która jest tatuażom nieprzychylna.

W związku z powyższym wytatuowana osoba może mieć spore problemy ze znalezieniem pracy wymagającej kontaktu z klientem. Chyba że będzie to praca w miejscu, gdzie tatuaże idealnie pasują i poprawiają, a nie psują wizerunek danej jednostki. Chodzi tu na przykład o stanowisko sprzedawcy akcesoriów motocyklowych.

To, czy osoba z tatuażem zdobędzie pożądane stanowisko, zależy w dużej mierze od wieku pracodawcy. Starsi ludzie z reguły są częściej negatywnie nastawieni do tatuaży, natomiast młodsi zazwyczaj przymykają oko na takie rzeczy, bo sami dobrze pamiętają niedawne wybryki młodości.

Co prawda tatuaże przyjmuje się lepiej niż miało to miejsce kilka lat temu, jednak wciąż dla wielu są one sygnałem (słusznym bądź niesłusznym), że z wytatuowaną osobą lepiej w bliższe relacje nie wchodzić. W sytuacji, gdy wizerunek firmy buduje się na podstawie wizerunku pracowników, nie ma co się dziwić pracodawcom, że wolą zatrudnić kogoś, kto jest tatuaży pozbawiony. Trudno to raczej nazwać dyskryminacją. Kiedy ktoś decyduje się na tatuaż, powinien być świadom konsekwencji, jakie ta decyzja za sobą niesie, także w życiu zawodowym.

Tak, wiem, powinny się liczyć umiejętności i kompetencje osoby, a nie to, jak ona wygląda. Jednak nie wolno zapominać o efekcie pierwszego wrażenia, w którym wygląd odgrywa rolę kluczową. No i nie należy lekceważyć siły oddziaływania stereotypów; są one wyjątkowo trudne do wykorzenienia.