piątek, 28 listopada 2014

Wizerunek kandydata w sieci, cz. 1 - Facebook

Dopracowaliście już swoje CV i list motywacyjny do granic perfekcji. Co teraz? Pora rozsyłać swoje dokumenty aplikacyjne pracodawcom, prawda? CV prezentuje się rewelacyjnie, więc powinni ochoczo dzwonić. A tu nie dzwonią. Co się dzieje?

W takiej sytuacji może warto się zastanowić, jak przedstawia się nasz wizerunek internetowy. Dokumenty aplikacyjne są kluczowe podczas zapraszania kandydatów na rozmowę kwalifikacyjną, jednak rekruterzy coraz częściej sięgają po inne metody sprawdzenia potencjalnego pracownika. Zrobienie szybkiego researchu w sieci jest jedną z najprostszych metod. Jeżeli to, co spokojnie dryfuje sobie w internecie, mówi mało o nas jako profesjonalistach, ale za to przedstawia nas jako ludzi niepoważnych i niekompetentnych, to nic dziwnego,  że telefonów od rekruterów brak.

Na początku skupię się na Facebooku, gdyż jest to najpopularniejszy portal społecznościowy. Rzadko się zdarza, żeby ktoś nie miał tam swojego profilu, zwłaszcza jeżeli jest osobą w miarę młodą. Musimy mieć świadomość, że to, co umieszczamy na Facebooku, może być widoczne dla rekrutera, a przez to zadziałać na naszą niekorzyść. O jakie elementy warto zadbać?

Po pierwsze, wstawmy odpowiednie zdjęcie profilowe. Nie musi to być od razu sztywna fotografia w garniturze, gdzie mamy minę jak na pogrzebie. Każdy człowiek ma prawo pozwolić sobie na odrobinę luzu. Ważne jednak, żeby zdjęcie nie przekroczyło granic dobrego smaku i żeby nie przedstawiało kandydata jako osoby, która się nie nadaje do poważnej pracy.

Po drugie, uważajmy na to, jakie zdjęcia i posty umieszczamy na co dzień. Jeżeli non stop wstawiamy fotki z kolejnych imprez, rekruter może zacząć się zastanawiać, czy będziemy mieli w ogóle czas na odrobinę pracy zawodowej. A jeśli nawet – to czy uda nam się realizować obowiązki po nieprzespanej nocy i na kacu. Oczywiście niewskazane są wszelkiego typu treści pozwalające domniemywać, iż pod naszą czaszką nie do końca jest tak, jak być powinno. Starajmy się też nie wstawiać zbyt często komentarzy, które pokazują nas jako przesadnie roszczeniowych, zarozumiałych, leniwych, mściwych i tak dalej.

Po trzecie, kontrolujmy to, na jakich zdjęciach tagują nas znajomi. Cóż z tego, że sami staramy się, by nasze zdjęcia były poprawne i pozytywne, skoro szalony kumpel, w napadzie dobrego humoru, wstawi coś, co takie poprawne już nie jest.

Po czwarte, zadbajmy o podstawowe informacje o nas, które są widoczne na naszym profilu. Wpisanie w miejscu pracy „Szlachta nie pracuje, szlachta się bawi”, a w edukacji „Wyższa Szkoła Robienia Hałasu” raczej nam nie zaskarbi przychylności rekrutera.

Po piąte, upewnijmy się, że profil na Facebooku w miarę pokrywa się z tym, co napisaliśmy w CV. A więc polubmy strony będące odzwierciedleniem naszych zainteresowań. Zapiszmy się do grup powiązanych z branżą, do której aplikujemy . W ten sposób skutecznie udowodnimy, że poruszamy się w obrębie danej dziedziny. Będzie to bardziej wiarygodne niż deklaracja w CV. Jednocześnie uważajmy na to, żeby nie mieć wśród polubionych profilów działających na naszą niekorzyść.

Jeżeli jednak lubimy umieszczać na swoim profilu rzeczy, które nie zawsze nadają się dla oka rekrutera (no bo czemu niby mamy się ograniczać?), to istnieje banalny sposób, żeby załatwić tę sprawę: wystarczy zmienić ustawienia dostępu. Niestety nie każdy o tym wie, że jedynie parę kliknięć pomoże w ustaleniu raz na zawsze, kto ma wgląd w treści na naszym profilu, a kto nie. Warto zablokować dostęp osobom, których nie mamy w gronie znajomych. Wtedy zyskujemy pewność, że rekruterzy nie zobaczą czegoś, czego zobaczyć nie powinni.

piątek, 21 listopada 2014

Oko w oko z rekruterem - o kontakcie wzrokowym podczas rozmowy kwalifikacyjnej

Udało się stworzyć swoje CV i list motywacyjny i wysłać je na konkretne oferty pracy? Pojawiło się zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną? Nareszcie. Przychodzi czas spotkania. I tu warto pamiętać, że istotne jest nie tylko przygotowanie merytoryczne. Podczas procesu komunikacji liczy się nie tylko CO, ale również JAK. Dlatego doceńmy rolę komunikacji niewerbalnej, w tym kontaktu wzrokowego, który stanowi jeden z najważniejszych elementów tejże.

Czy należy utrzymywać kontakt wzrokowy z rekruterem? Oczywiście, że tak. Jeżeli kandydat przez całą rozmowę nie patrzy na interlokutora, tylko z uporem wpatruje się w podłogę, nie zachęca do zatrudnienia swojej osoby. Wiadomo, stres robi swoje i czasem łatwiej jest wbić wzrok w jakikolwiek punkt, który nie jest rekruterem. Jednak wtedy sprawia się wrażenie osoby chorobliwie nieśmiałej, przestraszonej, niepewnej. Rekruter może uznać, że taki kandydat coś ukrywa albo nie potrafi nawiązywać właściwych relacji interpersonalnych. Poza tym ciężko poczuć sympatię do kogoś, kto usilnie unika patrzenia prosto w oczy.

Słowem, kontakt wzrokowy z rekruterem nawiązany być musi. Jednak pamiętajmy, żeby robić to dobrze. Należy patrzeć w oczy przez około 60 % całej rozmowy kwalifikacyjnej (oczywiście nie liczymy tego czasu z zegarkiem w ręku; robimy to – nomen omen – na oko). Uporczywe wpatrywanie się w oczy przez calutką rozmowę jest nienaturalne i niezręczne i najprawdopodobniej wywoła u rekrutera niepokój oraz dyskomfort.

Nie da się jednocześnie patrzeć w obie gałki oczne rozmówcy. Warto więc przenosić wzrok raz na jedno, raz na drugie oko. Bezpiecznie jest kierować spojrzenie na punkt między brwiami – nie patrzymy bezpośrednio w oczy, ale wyglądamy, jakby tak było – to znacznie ułatwia kontakt w tak stresującej sytuacji jak rozmowa kwalifikacyjna.

Często przyjmuje się, że kłamca nie patrzy w oczy. Nieprawda. Wielu wytrawnych kłamców bez problemu kieruje spojrzenie prosto na rozmówcę. Dlatego nie bójmy się od czasu do czasu odwracać wzroku. To jest całkiem naturalne, na przykład przy zastanawianiu się nad jakąś kwestią.

Warto też dla pewności dodać, że nie należy na dłużej utkwić wzroku w jednym punkcie, na przykład na lampie w pokoju. Oczywiście źle jest również patrzeć przez dłuższy czas na jakiś element osoby rekrutera, powiedzmy na włosy. Rozmówca może wtedy poczuć niepewność i zacząć się zastanawiać, czy z jego fryzurą wszystko w porządku.

Na koniec dodam, że dobrze jest powstrzymywać się od nerwowych reakcji typu częste mruganie albo rozbiegany wzrok. Taki stale mrugający kandydat prezentuje się jako człowiek znerwicowany, który nie potrafi sobie poradzić w sytuacji stresowej. Trudniej zaufać osobie zdenerwowanej, nawet gdy samej treści wypowiedzi nie można nic zarzucić.

Oczywiście na stan rozmowy kwalifikacyjnej składa się szereg czynników, ale nie bagatelizujmy roli wzroku. Nauczmy się panować nad spojrzeniem podczas sytuacji biznesowych, a wpłynie to pozytywnie na jakość naszych kontaktów, nie tylko zawodowych.