Coraz częściej ludzie decydują się na zrobienie sobie tatuażu. Dzieje się tak zwłaszcza wśród osób młodych, które są mniej konserwatywne i nie boją się trochę „zaszaleć”. Jak fakt posiadania tatuażu ma się do sytuacji na rynku pracy?
Większość przeprowadzonych badań i obserwacji daje jasny
wniosek: tatuaże są sporym utrudnieniem dla poszukujących pracy.
Wytatuowane jednostki zatrudnia się mniej chętnie, częściej się zwalnia oraz z
reguły prosi się o to, żeby w miejscu pracy przykryły czymś tatuaż. Można to
nazwać dyskryminacją ze względu na wygląd czy nie można?
Jak by nie patrzeć, nikt się z tatuażem nie rodzi. Zrobienie
sobie „dziary” to swobodny wybór danej osoby. I taka osoba powinna liczyć się z
tym, że w niektórych kręgach może nie być odbierana zbyt entuzjastycznie.
W Polsce tatuaż najczęściej kojarzy się ze środowiskiem więziennym,
przestępcami, patologią, gangiem. Nic więc dziwnego, że wielu, idąc za tym
stereotypem, postrzega osobę wytatuowaną jako niegodną zaufania, stanowiącą
zagrożenie, zbuntowaną. Oczywistym jest, że wytatuowany osobnik może posiadać o
wiele wyższe kompetencje niż ktoś, kto sobie tatuażu nigdy nie zrobił. Jednak tak właśnie funkcjonują stereotypy – upraszczają rzeczywistość i spychają wszystko do
mało skomplikowanych schematów.
Rzecz jasna, sporo zależy od tego, jak wygląda tatuaż. Mały
motylek nie zrobi takiego negatywnego wrażenia jak wielka, zakrwawiona czaszka
otoczona nożami. Skoro ktoś tatuuje sobie na ciele sceny niesmaczne,
obsceniczne i nieprzyjemne, z dużym powodzeniem można wnioskować o tym, że ma
jakieś problemy z funkcjonowaniem w świecie i że nie można w pełni ufać jego stabilności umysłowej. A więc tym samym wydaje się dosyć
niepewnym kandydatem, zwłaszcza na odpowiedzialne stanowisko.
Również liczy się to, gdzie widnieje obrazek.
Jeżeli łatwo można przykryć tatuaż ubraniem, pracodawcy nie powinni robić dużo szumu z samego faktu posiadania tatuażu. Ale jeżeli tatuaż powstał w takim
miejscu, że mimo najszczerszych chęci zamaskować się go nie da – cóż, tutaj
wielu pracodawców może nie być wyrozumiałych. Właściwie trudno im się dziwić.
Nawet jeśli sami nic do tatuażu nie mają, trzeba mieć na uwadze to, co powie
klient. A wśród klientów na pewno znajdzie się spora rzesza, która jest tatuażom nieprzychylna.
W związku z powyższym wytatuowana osoba może mieć spore problemy ze znalezieniem pracy wymagającej kontaktu z klientem. Chyba że
będzie to praca w miejscu, gdzie tatuaże idealnie pasują i poprawiają, a nie psują wizerunek
danej jednostki. Chodzi tu na przykład o stanowisko sprzedawcy akcesoriów motocyklowych.
To, czy osoba z tatuażem zdobędzie pożądane stanowisko, zależy w dużej mierze
od wieku pracodawcy. Starsi ludzie z reguły są częściej negatywnie nastawieni do tatuaży, natomiast młodsi zazwyczaj przymykają oko na
takie rzeczy, bo sami dobrze pamiętają niedawne wybryki młodości.
Co prawda tatuaże przyjmuje się lepiej niż miało to miejsce
kilka lat temu, jednak wciąż dla wielu są one sygnałem (słusznym bądź
niesłusznym), że z wytatuowaną osobą lepiej w bliższe relacje nie wchodzić. W
sytuacji, gdy wizerunek firmy buduje się na podstawie wizerunku pracowników,
nie ma co się dziwić pracodawcom, że wolą zatrudnić kogoś, kto jest tatuaży
pozbawiony. Trudno to raczej nazwać dyskryminacją. Kiedy ktoś decyduje się na
tatuaż, powinien być świadom konsekwencji, jakie ta decyzja za sobą niesie, także w życiu zawodowym.
Tak, wiem, powinny się liczyć umiejętności i kompetencje osoby, a nie to, jak ona wygląda. Jednak nie wolno zapominać o efekcie pierwszego wrażenia, w którym
wygląd odgrywa rolę kluczową. No i nie należy lekceważyć siły oddziaływania
stereotypów; są one wyjątkowo trudne do wykorzenienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz