piątek, 6 czerwca 2014

Tatuaże w pracy - przedmiot dyskryminacji?

Coraz częściej ludzie decydują się na zrobienie sobie tatuażu. Dzieje się tak zwłaszcza wśród osób młodych, które są mniej konserwatywne i nie boją się trochę „zaszaleć”. Jak fakt posiadania tatuażu ma się do sytuacji na rynku pracy?


Większość przeprowadzonych badań i obserwacji daje jasny wniosek: tatuaże są sporym utrudnieniem dla poszukujących pracy. Wytatuowane jednostki zatrudnia się mniej chętnie, częściej się zwalnia oraz z reguły prosi się o to, żeby w miejscu pracy przykryły czymś tatuaż. Można to nazwać dyskryminacją ze względu na wygląd czy nie można?

Jak by nie patrzeć, nikt się z tatuażem nie rodzi. Zrobienie sobie „dziary” to swobodny wybór danej osoby. I taka osoba powinna liczyć się z tym, że w niektórych kręgach może nie być odbierana zbyt entuzjastycznie.

W Polsce tatuaż najczęściej kojarzy się ze środowiskiem więziennym, przestępcami, patologią, gangiem. Nic więc dziwnego, że wielu, idąc za tym stereotypem, postrzega osobę wytatuowaną jako niegodną zaufania, stanowiącą zagrożenie, zbuntowaną. Oczywistym jest, że wytatuowany osobnik może posiadać o wiele wyższe kompetencje niż ktoś, kto sobie tatuażu nigdy nie zrobił. Jednak tak właśnie funkcjonują stereotypy – upraszczają rzeczywistość i spychają wszystko do mało skomplikowanych schematów.

Rzecz jasna, sporo zależy od tego, jak wygląda tatuaż. Mały motylek nie zrobi takiego negatywnego wrażenia jak wielka, zakrwawiona czaszka otoczona nożami. Skoro ktoś tatuuje sobie na ciele sceny niesmaczne, obsceniczne i nieprzyjemne, z dużym powodzeniem można wnioskować o tym, że ma jakieś problemy z funkcjonowaniem w świecie i że nie można w pełni ufać jego stabilności umysłowej. A więc tym samym wydaje się dosyć niepewnym kandydatem, zwłaszcza na odpowiedzialne stanowisko.

Również liczy się to, gdzie widnieje obrazek. Jeżeli łatwo można przykryć tatuaż ubraniem, pracodawcy nie powinni robić dużo szumu z samego faktu posiadania tatuażu. Ale jeżeli tatuaż powstał w takim miejscu, że mimo najszczerszych chęci zamaskować się go nie da – cóż, tutaj wielu pracodawców może nie być wyrozumiałych. Właściwie trudno im się dziwić. Nawet jeśli sami nic do tatuażu nie mają, trzeba mieć na uwadze to, co powie klient. A wśród klientów na pewno znajdzie się spora rzesza, która jest tatuażom nieprzychylna.

W związku z powyższym wytatuowana osoba może mieć spore problemy ze znalezieniem pracy wymagającej kontaktu z klientem. Chyba że będzie to praca w miejscu, gdzie tatuaże idealnie pasują i poprawiają, a nie psują wizerunek danej jednostki. Chodzi tu na przykład o stanowisko sprzedawcy akcesoriów motocyklowych.

To, czy osoba z tatuażem zdobędzie pożądane stanowisko, zależy w dużej mierze od wieku pracodawcy. Starsi ludzie z reguły są częściej negatywnie nastawieni do tatuaży, natomiast młodsi zazwyczaj przymykają oko na takie rzeczy, bo sami dobrze pamiętają niedawne wybryki młodości.

Co prawda tatuaże przyjmuje się lepiej niż miało to miejsce kilka lat temu, jednak wciąż dla wielu są one sygnałem (słusznym bądź niesłusznym), że z wytatuowaną osobą lepiej w bliższe relacje nie wchodzić. W sytuacji, gdy wizerunek firmy buduje się na podstawie wizerunku pracowników, nie ma co się dziwić pracodawcom, że wolą zatrudnić kogoś, kto jest tatuaży pozbawiony. Trudno to raczej nazwać dyskryminacją. Kiedy ktoś decyduje się na tatuaż, powinien być świadom konsekwencji, jakie ta decyzja za sobą niesie, także w życiu zawodowym.

Tak, wiem, powinny się liczyć umiejętności i kompetencje osoby, a nie to, jak ona wygląda. Jednak nie wolno zapominać o efekcie pierwszego wrażenia, w którym wygląd odgrywa rolę kluczową. No i nie należy lekceważyć siły oddziaływania stereotypów; są one wyjątkowo trudne do wykorzenienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz